Pojęcie lęku ukazało się 17 czerwca 1844 roku w Kopenhadze, w uniwersyteckim Wydawnictwie C. A. Reitzela. Kilka dni wcześniej książka wyszła z Drukarni Bianco Luno. Był to udany rok dla Magistra S0rena Kierkegaarda. W tymże roku oprócz Pojęcia lęku wydrukowano mu jeszcze Okruchy filozoficzne, Przedmowę, Dwie mowy budujące, Trzy mowy budujące oraz Cztery mowy budujące. Trzy pierwsze prace podpisał pseudonimami, zaś pod trzema ostatnimi, tzw. mowami budującymi, położył własne nazwisko. Pojęcie lęku to jedno z najważniejszych, choć zarazem najtrudniejszych, dzieł Kierkegaarda. Intelektualne środowisko Kopenhagi żywo interesowało się młodym, dosyć ekscentrycznym filozofem. Po każdej publikacji ukazywały się recenzje w lokalnej prasie. Pojęcie lęku przeszło bez echa. Rzecz znamienna, nikt nie poświęcił mu choćby jednej, skromnej recenzji. Dziś możemy powiedzieć, że było ono zbyt nowatorskie jak na owe czasy. Lecz właśnie w nim Kierkegaard objawił całą swoją oryginalność, wielkość i przenikliwość myśli. Ta niewielka objętościowo książeczka (raptem 149 stron w ostatnim, krytycznym, wydaniu duńskim1 zawiera mnóstwo nowych spostrzeżeń, pomysłów, idei, głównie z zakresu psychologii głębi, ale jest również świadectwem znacznej erudycji autora, odwołującego się zarówno do starożytnych (Platon, Arystoteles) jak i do wiodącej wówczas w Europie myśli niemieckiej (Leibniz, Kant, Lessing, Fichte, Schelling, Hegel, Hamann, Baader, Górres i in.). Wymienionych autorów bardziej traktuje jako adwersarzy niż swych filozoficznych poprzedników, choć nieusprawiedliwioną przesadą byłoby sądzić, że nie czerpie pomysłów, idei, pojęć, od Schellinga, Hegla, czy Hamanna, to jednak z całą świadomością wkracza w prawie nieznane obszary z pogranicza psychologii, filozofii i teologii. Owszem, u początku tej nowej drogi jest Sokrates, którego darzy szacunkiem jako swego wielkiego poprzednika. Dla Kierkegaarda sokratejski sposób bycia i filozofowania jest punktem