W społeczeństwach rządzących się zasadą interesu jednostki długie życie w zdrowiu bywa wynikiem osobistego wyboru stylu życia oraz możliwości skorzystania z dorobku nauk medycznych. Morze słów w różnych językach wylano na temat znaczenia epidemii AIDS w upokarzaniu zadufanych w potęgę swej wiedzy lekarzy, zapomniawszy zapytać tak wielu nadal praktykujących starszych kolegów - naszych nauczycieli - o doświadczenia w leczeniu zapalenia płuc przed erą penicyliny, czy w zapobieganiu błonnicy lub poliomyelitis bez systemu szczepień ochronnych. Wydaje się, że w ostatnich dwóch stuleciach członkowie każdego pokolenia lekarskiego mają szansę na to, aby w radosnym uniesieniu zapewnić pacjenta, że choroba jeszcze wczoraj beznadziejna, dzisiaj jest już uleczalna. Trzeba wierzyć, że nie inaczej będzie z AIDS, tym bardziej, że już są dostępne rozległe możliwości interwencji medycznej w poprzedzających AIDS fazach zakażenia HIV. W naszym kraju zakorzenił się misyjny model budzenia świadomości zagrożenia epidemią AIDS. Niestety, dotknął też środowisko medyczne, co powinno dziwić, skoro nie heroizm, a racjonalizm decyduje o efektywności szeroko rozumianej ochrony zdrowia. Działanie pod wpływem obejrzenia w telewizji sceny przytulania osoby seropozytywnej i zapoznania się ze strzępem informacji nie zastąpi przecież profesjonalistom rzetelnego wykształcenia przed- i podyplomowego. Równocześnie łatwo o brak zrozumienia pomiędzy przedstawicielami różnych specjalności i poziomów referencyjnych, kiedy nie ma wspólnego dla wszystkich źródła wiedzy normującej sposób postępowania z pacjentem, którego chorobę lub jej podejrzenie obciążają irracjonalne konotacje. Nie pomniejszając zasług wielu ośrodków nie tylko sprowadzających z zagranicy wiedzę na temat HIV/AIDS, ale i dzielących się własnym dobrze udokumentowanym doświadczeniem, trzeba przyznać, że polski lekarz nie był najlepiej przygotowany do wypełniania swych zadań w dobie AIDS Na szczęście pojawiła się w nowoczesny sposób przygotowana i starannie wydana monografia prof. Jacka Juszczyka i prof. Andrzeja Gładysza.